Eksperci biją na alarm w sprawie otyłości polskich dzieci

24 maja 2017 20:55
Autor: Wiktor Szczepaniak (PAP)/Rynek Zdrowia

Eksperci biją na alarm w sprawie otyłości polskich dzieci

Eksperci biją na alarm w sprawie otyłości polskich dzieci. Fot. Archiwum


31,2 proc. ośmiolatków w Polsce ma nadmierną masę ciała. Z otyłością zmaga się 12,7 proc. z nich, a z nadwagą 18,5 proc.
– to wstępne dane z badań Instytutu Matki i Dziecka pod auspicjami WHO. To bardzo złe wyniki – ocenia koordynatorka badania dr hab. Anna Fijałkowska.

Dla porównania – z niedowagą, głównie małego stopnia, zmaga się 12,2 proc. dzieci. Tylko 56,6 proc. ośmiolatków ma zatem prawidłową masę ciała. Z badań wynika, że otyłość znacznie częściej występuje u chłopców (15,5 proc.) niż u dziewczynek (9,8 proc.).

– To bardzo złe wyniki. Pod względem występowania nadmiernej masy ciała (nadwagi i otyłości) wśród dzieci w tej grupie wiekowej z wynikiem 31,2 proc. wypadamy znacznie gorzej niż kraje Europy Północnej, gdzie problem dotyczy tylko około 20 proc. dzieci. Wypadamy też gorzej niż np. Bułgaria i Rumunia. Dane te pokazują też, że nadwaga i otyłość w Polsce systematycznie narastają – powiedziała PAP dr hab. Anna Fijałkowska, ekspert z Instytutu Matki i Dziecka, główna koordynatorka polskiej edycji badania European Childhood Obesity Surveilllance (COSI), z którego pochodzą opublikowane w środę dane.

Badanie, zrealizowane w ramach Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016-2020 pod auspicjami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), wykazało też, że co 10. ośmiolatek w Polsce ma nieprawidłowy poziom skurczowego ciśnienia tętniczego krwi. – Jest to niepokojące dlatego, że wskaźnik ten wyraźnie koreluje z nadwagą i otyłością, co może sugerować rozwój zespołu metabolicznego i innych chorób u tych dzieci w przyszłości – podkreśla dr Fijałkowska.

Dyrektor Instytutu Matki i Dziecka dr Tomasz Maciejewski zauważa z kolei, że „u zdecydowanej większości dzieci, w około 95 proc. przypadków, nadwaga i otyłość jest wynikiem przekarmienia, a więc przyjmowania zbyt dużej ilości energii wraz z pożywieniem”. – Tylko w kilku procentach przypadków jest to wina genów czy chorób – dodał.

Eksperci zwracają też uwagę na fakt, że do rozwoju otyłości i nadwagi u dzieci przyczyniają się często dorośli, przez swoje błędne postrzeganie wyglądu dzieci. – Z ankiet, wypełnionych przez rodziców wynika, że w większości postrzegają masę ciała swoich dzieci jako prawidłową – tylko 14 proc. rodziców uznało, że dziecko ma nadwagę – zaznacza dr Fijałkowska.

Z badań wynikły też niepokojące wnioski, dotyczące stylu życia najmłodszych oraz ich diety. Z deklaracji rodziców wynika, że zaledwie 54,6 proc. ośmiolatków spożywa warzywa przez większość dni w tygodniu lub codziennie, a aż 11,7 proc. – rzadziej niż raz w tygodniu. Tymczasem zalecenia mówią o pięciu porcjach warzyw i owoców dziennie, przy czym warzyw powinno być więcej niż owoców. Spożycie owoców jest bardziej rozpowszechnione – przez większość dni w tygodniu lub codziennie spożywa je 68,4 proc. uczniów klas drugich i trzecich.

źródło: http://www.rynekzdrowia.pl/Uslugi-medyczne/Eksperci-bija-na-alarm-w-sprawie-otylosci-polskich-dzieci,173129,8.html

Badanie COSI było pierwszym badaniem populacyjnym ośmiolatków w Polsce. Zrealizowane zostało w ostatnich miesiącach 2016 r., w szkołach podstawowych w całej Polsce. Przebadano w sumie 3400 uczniów drugich i trzecich klas szkół podstawowych. Średnia wieku dzieci wyniosła 8,5 roku.

Zaprezentowane w środę, wstępne wyniki badania, objęły dane dotyczące tylko części badanych uczniów i rodziców (odpowiednio 1474 i 1287). Wyniki badania zostały przedstawione podczas konferencji „Ograniczanie otyłości wśród dzieci w Polsce – efektywna polityka”, która odbyła się w środę, w siedzibie IMiD w Warszawie.

W czasie wystąpień ekspertów (m.in. z WHO) padło wiele sugestii, aby do walki z epidemią otyłości zastosować na poziomie kraju różnego rodzaju regulacje prawne i podatkowe, które miałyby np. skłonić producentów do obniżenia poziomu cukru w wyrobach spożywczych.

źródło: http://www.rynekzdrowia.pl/Uslugi-medyczne/Eksperci-bija-na-alarm-w-sprawie-otylosci-polskich-dzieci,173129,8,1.html

4 myśli w temacie “Eksperci biją na alarm w sprawie otyłości polskich dzieci

  1. „TYGODNIK WPROST 35/2017 (1800)

    Okładka tygodnika Wprost nr 35/2017 (1800)

    str. 11

    RAFAŁ GÓRSKI

    Bezpieczna żywność? Chcę wiedzieć!

    OSTATNIO ZACZĄŁEM ŚLEDZIĆ CZY ŻYWNOŚĆ TRAFIAJĄCA NA TALERZE MOJEJ RODZINY MIAŁA KONTAKT Z GLIFOSATEM, np. kasza gryczana. Glifosat to podstawowy składnik herbicydów wynaleziony przez Monsanto na początku lat 70. Zawiera go m.in. Roundup sprzedawany w Polsce. Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC), agenda WHO, ogłosiła w 2015 r., że glifosat sklasykowano jako substancję „prawdopodobnie rakotwórczą dla ludzi”. Wyniki badań IARC opublikowało pismo medyczne „Lancet Oncology”. W lipcu prowadziłem szkolenie dla społeczników „Bezpieczna żywność, bezpieczna rodzina”, podczas którego zastanawialiśmy się, jak każdy z nas może przeprowadzić śledztwo na temat bezpieczeństwa żywności. Szczególnie dała mi do myślenia Danuta Pilarska, prezes Związku Zawodowego Rolników Ekologicznych św. Franciszka z Asyżu: „Teraz na wsi rolnicy chodzą do kościoła się modlić, a wszystko, co na polu rośnie, pryskają Roundupem. Świadomie produkują żywność »truciznę«, która nie nadaje się nawet na pasze dla zwierząt. Powinni się z tego rozliczyć przed Bogiem!”. Inny problem z glifosatem polega na tym, że jest on masowo stosowany w miastach do zwalczania chwastów. Krzysztof Rytel, mój znajomy, relacjonuje: „Dziś widziałem, jak w Warszawie Firma Byś, zapewne na zlecenie Zarządu Dróg Miejskich, opryskiwała Roundapem chodniki. Jeden pracownik opryskiwał wysepkę pośrodku jezdni, ale drugi był na chodniku. Napełniali zbiorniki naplecowe z 30-litrowych kanistrów z napisem Roundap. Samochód, który je przywiózł, miał takich pojemników całą pakę, ze 20-30. Tak więc rozlewają tego gigantyczne ilości. W dodatku bez żadnej informacji. 15 minut po takim oprysku przechodzą tamtędy np. nieświadomi rodzice z małymi dziećmi. Czy tak wolno? Nie ma wymogów bhp? Pracownicy nie mieli żadnych masek”.Na początku lipca zakończyła się zbiórka ponad 1,3 mln podpisów za zakazem glifosatu w ramach europejskiej inicjatywy obywatelskiej. Czy opinia WHO i 1,3 mln obywateli UE ma znaczenie dla Komisji Europejskiej? W 2016 r. włoski minister zdrowia wprowadził ograniczenia w używaniu glifosatu m.in. w parkach miejskich i na placach zabaw dla dzieci. Dodatkowo zakazał oprysku zbóż przed zbiorem. Co na to nasz rząd?

    AUTOR JEST PREZESEM INSTYTUTU SPRAW OBYWATELSKICH


    str. 16

    Temat z okładki

    ALARMUJĄCE DANE O ZDROWIU MŁODYCH POLAKÓW


    str. 17

    Magdalena Gryn

    Polskie dzieci jedzą śmieci

    Naukowcy i dietetycy bija na alarm: polskie dzieci jedzą coraz gorzej. Jeśli nie zaczniemy walki z naszymi żywieniowymi grzechami, czeka nas plaga otyłości oraz drastyczny wzrost chorych na serce i cukrzycę.

    Popularna reklama telewizyjna. Koszykarze trenują rzuty do kosza, ale ich uwagę rozprasza siedzący nieopodal chłopiec, który otwiera opakowanie rogala 7Days. Sportowcy przerywają grę i próbują przekupić chłopca piłką z autografami. Pudło! Chłopiec wybiera rogala. Bo, jak informuje lektor, „7 Days to klasyczny wybór na każdy dzień. Bogate, kremowe nadzienia w miękkim cieście, praktycznie i higienicznie zapakowane. Następca drożdżówki do cieszenia się kiedykolwiek i gdziekolwiek!”.

    Do uszu dzieci i rodziców dociera zawoalowany przekaz: rogal to doskonała alternatywa dla skompromitowanej za rządów Ewy Kopacz drożdżówki ze szkolnego sklepiku, niehigienicznie podanej, naszpikowanej kiepskiej jakości tłuszczem cukierniczym, cukrem i solą. A przecież dziecko musi coś jeść na szkolnych przerwach. Który rodzic będzie tak dociekliwy, by analizować skład rogala?

    7Days to tylko przykład. Polskie dzieci jedzą produkty o coraz gorszym składzie, coraz gorsze są też nawyki żywnościowe młodych Polaków. Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika też, że tyją oni najszybciej w Europie. W ostatnich dwóch dziesięcioleciach liczba dzieci z nadwagą wzrosła trzykrotnie. Przypadłość tę ma aż 18,3 proc. 11 – i 12-latków. Nadwagę lub otyłość ma jedna trzecia ośmiolatków, a co dziesiąty – nieprawidłowe ciśnienie krwi.

    Według ekspertów, jeśli nic się nie zmieni, za kilkanaście lat liczba hospitalizacji z powodu chorób układu krążenia wzrośnie o jedną trzecią!

    –Od czasów transformacji ustrojowej jakość tego, co jedzą Polacy, sukcesywnie się pogarsza – alarmuje w rozmowie z „Wprost” prof. Grażyna Cichosz z Wydziału Nauki
    o Żywności Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. W największym stopniu odbija się to na dzieciach. Badania wykonane na zlecenie Instytutu Matki i Dziecka oraz Centrum Zdrowia Dziecka pokazują, że ponad połowa dzieci pomiędzy pierwszym a trzecim rokiem życia ma nieprawidłowy wskaźnik masy ciała. Az 80 proc. – niedobór wapnia i witaminy D.

    Jakie najczęściej popełniamy grzechy żywieniowe?

    GRZECH PIERWSZY:
    SŁODYCZE Z OLEJEM PALMOWYM

    Zacznijmy od oleju palmowego, najchętniej używanego w przemyśle spożywczym tłuszczu roślinnego, który wypiera z rynku masło i dużo zdrowszy tłuszcz kakaowy. Jest obecny w czekoladach (np. Kinder Chocolate, Wedel, Alpen Gold mleczna orzechowa), czekoladowych kremach do pieczywa (np. Nutella), waflach w polewie, deserach czekoladowych z nadzieniem. Zawierają go też bardzo popularne wśród dzieci kinder

    300 % – o tyle wzrosła ilość dzieci z nadwagą w ostatnich 20 latach

    33 % – ośmiolatków ma nadwagę lub otyłość

    33 % – o tyle wzrośnie za kilkanaście lat liczba hospitalizacji z powodu chorób układu krążenia

    10 % – ośmiolatków ma nieprawidłowe ciśnienie krwi


    str. 18

    niespodzianki. Olej palmowy wypiera też oleje: rzepakowy i słonecznikowy z takich produktów, jak uwielbiane przez dzieci: czipsy, paluszki, krakersy, mrożone frytki czy pizze. Jest nawet w chrupkim pieczywie i sosach typu Knorr Fix (np. Napoli). Producenci kochają go za to, że jest nie tylko tani, ale posiada też cenione w branży właściwości technologiczne.

    –W wyrobach cukierniczych jest właściwie niezastąpiony, bo niektóre oleje i tłuszcze nie mogą zostać użyte ze względu na ich smak, inne z kolei są źródłem alergenów – wyjaśnia Agnieszka Prusaczyk z firmy Bahlsen Polska, producenta krakusków, hitów i maślanych herbatników Leibnitz. W tych ostatnich do niedawna masło występowało w ilości śladowej (5 proc.), a głównym tłuszczem był olej palmowy. W tym samym czasie herbatniki produkowane na rynek niemiecki zawierały 12 proc. masła i zero oleju palmowego. Gdy kilka miesięcy temu „Wprost” nagłośnił te różnice, producent zdecydował się zmienić recepturę i dostarczać na polski rynek takie same ciastka, jak na rynek niemiecki. I rzeczywiście, od kilku tygodni w sklepach można już kupić herbatniki Leibnitz oznakowane „oryginalna niemiecka receptura”.

    Olej palmowy zachwala też Dorota Liszka z Maspeksu, producenta m.in. ciastek Kubuś
    i płatków śniadaniowych Lubella: – Ma neutralny smak, nadaje chrupkość, kruchość
    czy gładką i kremową teksturę nadzienia, a do tego jest bardzo stabilny.

    Ale dietetycy i naukowcy tego entuzjazmu nie podzielają. Zdaniem dr. hab. Artura Jóźwika, specjalisty ds. żywienia z PAN, dużo bardziej wartościowymi dla naszego
    zdrowia tłuszczami są: masło, olej rzepakowy, słonecznikowy, a nawet – szykanowany
    w ostatnich latach – domowy smalec.

    Katarzyna Bosacka,

    prowadząca „Wiem, co jem” i „Wiem, co kupuję” w TVN Style

    Generalna zasada brzmi: lepiej zjeść
    mniej, a mądrze, niż dużo i głupio. Dorośli
    powinni świecić przykładem. Jak mama,
    tata, babcia, dziadek jedzą i piją chemiczne
    świństwa, dzieci też będą to robić. O zdrową
    żywność musimy też walczyć. Jeszcze
    20 lat temu do głowy nam by nie przyszło,
    że z kawiarni, klubów czy dyskotek znikną
    papierosy. A jednak się udało. Dziś warto
    zacząć mówić głośno także o przetworzonym
    jedzeniu, które nas zabija.

    W sklepach pełno jest koszmarków adresowanych
    do dzieci – rzekomo mlecznych
    batonów, jogurtów i serków napchanych
    cukrem i kolorowymi drażetkami, nektarów
    wysokosłodzonych udających prawdziwe
    soki, napojów kakaowych instant, które
    składają się w 86 proc. z czystego cukru!
    Bez elementarnej wiedzy na temat składów
    produktów i czytania etykiet nie da się
    kupić nawet chleba, nie mówiąc o zdrowych
    przekąskach dla dzieci. Na szczęście moda
    na zdrowe żywienie robi swoje. Kiedy osiem
    lat temu zaczynałam program „Wiem, co
    jem”, nie byłam w stanie znaleźć w sklepie np.
    przyzwoitej parówki. Te dla dzieci napchane
    było MOM, czyli mięsem oddzielonym mechanicznie, a więc odpadkami, tłuszczem
    i skórami wieprzowymi. Groza! Dziś na
    szczęście mamy już także parówki z szynki,
    z piersi kurczaka, bez konserwantów i bez
    glutaminianu sodu.

    Niebezpieczne są napoje gazowane z
    kofeiną (np. coca-cola, ale też pepsi).
    Oprócz wody i bąbelków, mają sztuczny
    brązowy barwnik E 150d, czyli karmel
    amoniakalny, kwas fosforowy, regulatory
    kwasowości, cukier lub sztuczne słodziki,
    sztuczne aromaty oraz kofeinę. Karmel
    amoniakalny może wywoływać u dzieci
    pokrzywkę i nadpobudliwość, a w większych
    ilościach podrażniać żołądek i wątrobę.
    Kwas fosforowy stosowany jest w przemyśle
    ciężkim między innymi do odrdzewiania
    rur. To dlatego zardzewiałe gwoździe
    czy monety po wymoczeniu w tego typu
    napojach pięknie błyszczą. Cytrynian sodowy
    – regulator kwasowości może z kolei
    podrażniać żołądek. Cukier, jak wiadomo,
    szkodzi, a w litrze napojów gazowanych
    może jest od 20 do nawet 26 łyżeczek,
    podczas gdy dzienna norma dla dorosłego
    człowieka to od pięciu łyżeczek dla kobiet
    do dziewięciu dla mężczyzn.

    GRZECH DRUGI:
    SYROPY CUKROWE

    Faworytami producentów żywności dla dzieci są też wysoko przetworzone syropy cukrowe: glukozowy i glukozowo-fruktozowy. Zwłaszcza ten drugi jest na cenzurowanym dietetyków. Syropy są tańsze i wygodniejsze w produkcji niż tradycyjny cukier, dlatego w Stanach Zjednoczonych już w latach 70. zaczęły być masowo stosowane przez producentów. Wielu specjalistów twierdzi, że to


    str. 19

    właśnie one odpowiadają za amerykańską epidemię otyłości. Mimo to dziś używają ich masowo producenci soków, napojów gazowanych, lodów, pieczywa o długim terminie przydatności, dżemów, musztard, ketchupów, jogurtów, serków, ale też na przykład konserw rybnych i mięsnych. Tymczasem dietetycy biją na alarm: spożywanie syropów cukrowych to pierwszy krok do cukrzycy, otyłości oraz próchnicy zębów.

    Wielu ekspertów uznaje, że z dwojga złego, lepszy od syropu zawierającego fruktozę jest syrop glukozowy. – Dla mnie, jako mamy i dietetyka, nie ma różnicy, czy w produkcie, który dostaje dziecko, jest syrop glukozowy czy glukozowo-fruktozowy.
    Zasadniczą wadą są bowiem puste, zbędne kalorie, których te produkty dostarczają. Natomiast negatywne konsekwencje dla zdrowia, zwłaszcza wątroby, są większe w przypadku spożywania nadmiaru fruktozy. Skutki zazwyczaj można odczuć dopiero
    w dorosłym życiu, choć zdarza mi się słyszeć od znajomych pediatrów o dzieciach, które mają osiem, dziewięć lat, a już cierpią na otyłość czy stłuszczoną wątrobę – mówi dr inż. Joanna Rachtan-Janicka z Wydziału Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji SGGW.

    Fruktoza to cukier prosty, który w naturze można znaleźć w owocach, sokach owocowych i miodzie. Jest znacznie słodsza od tradycyjnego cukru, czyli sacharozy. Teoretycznie każdy cukier spożywany w nadmiarze nam szkodzi. Dlaczego więc fruktoza
    jest gorsza? Bo po jej spożyciu nie mamy poczucia sytości, lecz… głodu. Z tego powodu jemy więcej i więcej.

    Producenci żywności się bronią. Agnieszka Kępińska-Sadowska, rzeczniczka firmy Mondelēz International, lidera na rynku ciastek i słodyczy, przekonuje, że nie ma bezpośredniego związku między spożyciem syropu glukozowo-fruktozowego a chorobami. – Na rozwój otyłości i cukrzycy składa się wiele czynników: zmiana stylu życia, brak aktywności fizycznej, zła dieta. Najgorszy jest brak równowagi między kaloriami spożywanymi a spalanymi, co sprzyja gromadzeniu się tłuszczu w organizmie i rozwojowi otyłości – twierdzi Kępińska-Sadowska.

    Koncern, który reprezentuje, produkuje m.in. herbatniki Petitki. Ich nazwa sugeruje, że to produkt wzorowany na tradycyjnych francuskich herbatnikach „petit beurre”. Niestety, w składzie znajdziemy zarówno olej palmowy, jak i syrop glukozowo-
    fruktozowy. W przeciwieństwie do ciastek LU Petit Ecolier dostarczanych przez Mondelēz International na rynek francuski. Te zawierają prawie 15 proc. masła i zwyczajny cukier (sacharozę).

    Zdaniem rzeczniczki firmy taki stan rzeczy nie powinien dziwić, bo są to dwa zupełnie różne produkty, a nie warianty tego samego. – Petitki produkowane w Polsce zawierają mleko i miód, natomiast produkowane we Francji Petit Ecolier są tradycyjnymi
    herbatnikami maślanymi. Różnią się smakiem i konsystencją, a także składem, który jest dopasowany do upodobań lokalnych konsumentów – tłumaczy Kępińska-Sadowska.

    Szkoda, że składniki, na które powołuje się rzeczniczka, a które mają decydować o diametralnie innym smaku i recepturze, stanowią łącznie mniej niż 2,5 proc. masy ciastka! (0,86 proc. miodu, 1,6 proc. mleka w proszku).

    Niektórzy producenci słodyczy dodają do swoich produktów witaminy i składniki mineralne, na przykład wapń. I chwalą się tym na etykiecie. Zdaniem dietetyków
    może to wprowadzać w błąd, bo daje złudne przekonanie, że produkty te są zdrowe.
    Robią tak na przykład producenci słodkich płatków śniadaniowych. – Ma to sugerować
    rodzicowi, że po zjedzeniu tych, a nie innych płatków dziecko będzie zdrowsze. Ale jak się popatrzy na skład takiego produktu, nierzadko się okazuje, że cukrów czy tłuszczy
    nasyconych jest więcej lub tyle samo, co w innych tego typu płatkach – zauważa
    dr Rachtan-Janicka.

    Pozytywnym przykładem są natomiast inne ciastka Mondelēza – Belvita. Zawierają olej rzepakowy, pełnoziarniste mąki i tradycyjny cukier. Ze względu na obniżony indeks
    glikemiczny wielu dietetyków uważa je wręcz za wartościową przekąskę. Niektórzy
    polecają je nawet pacjentom na diecie, jako drugie śniadanie lub podwieczorek. Inny
    znak czasów: Mondelēz zbudował pod Wrocławiem Centrum ds. Badań, Rozwoju i Jakości, które ma się zajmować m.in. poprawą jakości ciastek i czekolady. Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że technolodzy będą tam pracować m.in. nad tym, aby syrop glukozowo-fruktozowy zamienić na syrop glukozowy. Wcześniej decyzję o rezygnacji z syropów zawierających fruktozę podjęła firma Sante, produkująca m.in. płatki śniadaniowe, ciasteczka zbożowe, otręby, batony zbożowe i bakalie.

    Obrońcy fruktozy przypominają, że substancja ta zawarta jest także w owocach.
    Dlaczego wtedy nam nie szkodzi? Bo jest jej tam mniej niż w przekąskach i słodyczach,
    no i jest związana z błonnikiem. Dzięki temu owoce dłużej zalegają w żołądku,
    a wchłonięcie cukru z owoców zajmuje znacznie więcej czasu. W dodatku, jedząc
    owoce, nie dostarczamy jedynie pustych kalorii, ale wielu składników odżywczych
    i substancji o działaniu prozdrowotnym. Mimo to trzeba pamiętać, że nadmiar owoców może przyczyniać się do problemów z wagą – szczególnie gdy sięgamy po nie o późnej porze. Dietetycy zalecają konsumowanie ich do południa, a w sytuacji gdy jesteśmy na diecie – nie więcej niż około 150 g dziennie.

    GRZECH TRZECI:
    SŁODZONE NAPOJE

    Ku rozpaczy dietetyków królową plecaków
    szkolnych stała się ostatnio woda sma-

    Co Ci
    szkodzi?

    UTWARDZONY OLEJ PALMOWY
    Znajduje się głównie
    w produktach
    o wydłużonym
    terminie ważnosci.

    SYROPY CUKROWE
    Sprzyjają
    rozwojowi nadwagi
    i otyłości.

    WODY SMAKOWE
    Większość z nich
    zawiera w swoim
    składzie nie tylko
    chemiczne dodatki,
    ale też mnóstwo
    szkodliwego cukru.


    str. 20

    kowa, która wypiera zdrową, czystą wodę mineralną. Swój smak bierze przeważnie ze sztucznych aromatów. Zawiera też cukier – na przykład znana woda smakowa Kubuś Waterrr Sport ma go aż pięć łyżeczek w półlitrowej butelce. Podobną ilość cukru
    znajdziemy w równie popularnych wodach smakowych Żywiec Zdrój. To wprawdzie
    o połowę mniej niż w Coca Coli, ale i tak zdecydowanie za dużo.

    Także owocowe soki nie są niezbędne w szkolnym plecaku. Amerykańska Akademia
    Pediatrii zmieniła niedawno zalecenia wobec soków w żywieniu dzieci. Okazuje się, że do pierwszego roku życia nie należy podawać dzieciom żadnych soków (przede wszystkim klarownych; świeżo wyciskane, ze względu na błonnik, są mniejszym
    złem). Między rokiem i skończonymi trzema latami – tylko pół szklanki na dobę. Ilość
    ta wzrasta do trzech czwartych szklanki między czwartym a szóstym rokiem życia
    i nie przekracza jednej szklanki na dobę aż do ukończenia 18 roku życia.

    Generalnie pediatrzy zachęcają dziś do ograniczenia spożycia przez dzieci soków i zastępowaniem ich świeżymi owocami i warzywami, między innymi ze względu
    na zawarty w nich błonnik. Jak widać, sok owocowi nierówny. To duża zmiana, bo od
    lat półki sklepowe uginają się pod soczkami dla dzieci już powyżej czwartego miesiąca
    życia.

    Całkowicie nietolerowanymi przez ekspertów ds. żywieniowych w diecie dziecka napojami są natomiast napoje energetyczne,


    Robert Makłowicz

    krytyk kulinarny, podróżnik

    Moja siostra, która prowadzi stołówkę
    w szkole, podaje dzieciom tylko zdrowe
    jedzenie, robione wyłącznie na miejscu, ze
    świeżych produktów. Wbrew pozorom to nie
    z dziećmi ma największy problem, ale z rodzicami,
    którzy przychodzą i pytają, czemu nie
    ma naleśników czy pierogów. I krzywią się, że
    jest ciecierzyca albo kuskus, bo w życiu tego
    nie jedli, więc po co ich dziecko ma to jeść?
    Inna sprawa, że jeśli dzieci same chodzą do
    szkoły i mają pieniądze, to i tak im nikt nie zabroni
    kupić chipsów czy batonów z utwardzonymi
    tłuszczami. Bo owoc zakazany zawsze
    smakuje lepiej.

    Jak w takim razie poprawić żywienie dzieci?
    Po pierwsze, zawsze czytać etykiety. Zwracać
    uwagę na to, z czego produkty żywnościowe
    są zrobione. Warto unikać mięsa mechanicznie
    rozdrobnionego, sprawdzać procent „mięsa
    w mięsie” i czy czasem w serze żółtym zamiast
    mleka nie dodali oleju i barwników (bo
    i tak bywa). Wyznaję zasadę, że świadomość
    jest potrzebna w każdej dziedzinie, a zwłaszcza
    w takiej, od której zależy nasze życie i zdrowie.

    Po drugie, jestem zdania, że nie należy wydzielać
    menu specjalnie dla dzieci. Problemem jest
    to, że w wielu restauracjach menu dziecięce
    jest pójściem na łatwiznę. Panierowany filet
    z kurczaka, frytki i pizza. To katastrofa!

    Dzieci powinny jeść zdrowo to samo co dorośli.
    U nas w domu nigdy się specjalnie dla dzieci
    nie gotowało. Nikt się wtedy nie rzucał i nie
    robił im kotlecika z frytkami.

    Katarzyna
    Bujakiewicz

    aktorka

    Mam dietetyka, z którym konsultuję
    dietę całej rodziny. Moja córka Ola
    doskonale wie, że chipsy to niezdrowa
    przekąska. Widzi dzieci z nadwagą i wyciąga
    wnioski. Ze zdrowych przekąsek podaję jej
    głównie bakalie. Nauczyłam ją tych smaków,
    kiedy była malutka, i teraz sama prosi o te
    produkty. Jeśli już kupuję słodycze, to te bez
    cukru i żelatyny. Poza tym w domu królują
    warzywa i ryby. Oczywiście, trzeba zachować
    zdrowy rozsadek. Może się zdarzyć, że na
    urodzinach kolegi czy w przedszkolu dziecko
    spróbuje słodyczy. Ważne, żeby przekazać mu
    zamiłowanie do zdrowego jedzenia i wrażliwość
    na świat. Dzięki temu nawet jak kiedyś
    chwilowo oszaleją na punkcie fast foodów, to
    później wrócą do zdrowych nawyków.


    str. 21

    do których dietetycy zaliczają nawet coca-colę (z powodu wysokiej dawki cukru, słodzika w wersji light i dodatku kofeiny). Niektórzy z nich, jak Joanna Rachtan-Janicka, są zdania, że coraz większa w ostatnim czasie liczba dzieci mających problemy z nadpobudliwością, zachowaniem w szkole i zasypianiem to właśnie konsekwencja niekorzystnej dla nich diety.

    O ironio, producenci suplementów już wyczuli rynkową niszę i na zaburzenia koncentracji, snu i depresję u dzieci oferują rodzicom np. żelki z magnezem. Głównym składnikiem jest… syrop glukozowy, a zaraz po nim – cukier. Jeden z takich produktów reklamuje nawet psycholog, który – zakładając, że jest to prawdziwy ekspert, a nie wynajęty do reklamy aktor – z żywieniem dzieci nie ma przecież zbyt wiele wspólnego. Bo prawdziwi eksperci ds. żywienia dzieci stoją na stanowisku, że nie ma żadnych podstaw do tego, aby szpikować dzieci suplementami z magnezem, których te najzwyczajniej w świecie nie potrzebują.

    GRZECH CZWARTY:
    PARÓWKI

    Zmorą dietetyków są też parówki. Wprawdzie ich skład się poprawia, ale wciąż nie jest on odpowiedni dla dzieci, gdyż zawiera za dużo tłuszczu i soli. Rodzice najwyraźniej o tym nie wiedzą lub ten fakt ignorują i w efekcie dzieci jedzą parówki przez wiele lat. Obserwując ten trend, kilkanaście lat temu Instytut Matki i Dziecka rozpoczął współpracę z przemysłem mięsnym, chcąc wprowadzić na rynek parówki odpowiednie dla dzieci. – W recepturach parówek dla dzieci określono przede wszystkim wymagania co do jakości surowca, ograniczono ilość tłuszczu, peklosoli, substancji dodatkowych. Zdefiniowano właściwą wielkość parówki, opracowano bezpieczną metodę pakowania. Technolodzy wypracowali również bezpieczną dla dziecka osłonkę parówki, tak skoagulowaną, żeby parówka nie była zbyt twarda – wspomina prace nad parówkami dla dzieci prof. Halina Weker.

    Kilka zakładów mięsnych w Polsce uruchomiło linie wyrobów dla dzieci, w tym parówek. Ostatecznie spośród około 250 zakładów mięsnych funkcjonujących w Polsce udało się to tylko trzem. Ale i tak z biegiem czasu i ci producenci wycofywali się z produkcji.

    GRZECH PIĄTY:
    KONSERWANTY

    Kolejnym problemem są tzw. funkcjonalne dodatki do żywności, a więc konserwanty, ulepszacze i zagęstniki. Na przykład E476 dodawane do niektórych czekolad Wedla, Milki czy Alpen Gold. Ułatwia on mieszanie poszczególnych składników. E476 występuje również w gotowych sosach do sałatek i smarowidłach do kanapek – szczególnie tych o zredukowanej zawartości tłuszczu.

    Dodatki funkcjonalne zapewniają żywności odpowiedni smak, zapach, wygląd, ale także wydłużają termin przydatności do spożycia. A tego właśnie wymagają wielkie sieci handlowe. – Nie mają jednak nic wspólnego z wartością odżywczą – ostrzega prof.
    Grażyna Cichosz z Wydziału Nauki o Żywności Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Dlaczego zatem producenci je stosują? – Rozcieńczone wodą serki czy jogurty nie mają ani smaku, ani odpowiedniej barwy, ani trwałości, trzeba więc to sztucznie poprawić – wyjaśnia pani profesor. I dodaje, że pełnowartościowe serki twarogowe czy jogurty można zliczyć na palcach jednej ręki, dlatego warto sprawdzać zawartość białka w konkretnym produkcie.

    W homogenizowanych serkach twarogowych przeciętna zawartość białka wynosi 12-14 proc., natomiast w tzw. innowacyjnych 6-8 proc. Prawie bezbiałkowe lody i desery wcale nie należą do rzadkości. Bo białko to najdroższy składnik żywnościowy, potrzebny człowiekowi do prawidłowego rozwoju, skuteczności układu immunologicznego, a także sprawności intelektualnej.

    Prof. Cichosz była w gronie ekspertów opiniujących w 2014 r. nową ustawę o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Zarzuciła wtedy rządzącym, że prawo żywnościowe, podobnie jak zalecenia dietetyczne, opracowywane są głównie z myślą o zyskach koncernów spożywczych. Przykład? Choćby wspomniane dodatki funkcjonalne, które, zdaniem prof. Ciołkosz, nie są dla naszego zdrowia bezpieczne. Owszem, posiadają odpowiednie atesty, ale testowane są na młodych, zdrowych ochotnikach.

    Efekt? Zdecydowanie zbyt mało wiemy o wpływie tych substancji na osoby chore na cukrzycę, alergików, osób przyjmujących różne leki, a także małe dzieci. – Po latach
    stosowania okazuje się, że większość barwników i konserwantów może wywoływać
    alergie, że powszechnie stosowane benzoesany zagrażają życiu dzieci astmatycznych,
    a aspartam, tartrazyna, karagen, BHA czy BHT są rakotwórcze – mówi prof. Ciołkosz.
    Podkreśla jednak, że i tak bez porównania większym zagrożeniem niż dodatki do
    żywności są niedobory białka. Osłabiają one układ immunologiczny, a nawet ograniczają
    sprawność intelektualną.

    Na koniec warto powiedzieć o największym grzechu żywieniowym Polaków. Jest nim niewystarczająca edukacja żywieniowa i zbyt optymistyczne przekonanie, że o wartościowe składniki w pożywieniu ich dzieci zadbają producenci. Przez to o tym,
    co wrzucamy do koszyka, decyduje bardziej marka, smak, opakowanie produktu, a nawet jego reklama niż faktyczne wartości odżywcze i dobry wpływ na nasze zdrowie. Takie podejście najprawdopodobniej wynieśliśmy jeszcze z PRL, gdy sklepowa żywność nie była tak bardzo przetworzona, a symbolem dobrobytu były kolorowe słodycze przywożone z Zachodu. Najwyższy czas to jednak zweryfikować. Inaczej – jak ostrzegają
    dietetycy – problemy zdrowotne nie będą kazały na siebie długo czekać.

    NA CO UWAŻAĆ?

    PARÓWKI

    Ciągle zdecydowanie
    za dużo w nich
    tłuszczu i soli.

    KONSERWANTY,
    ULEPSZACZE,
    ZAGĘSTNIKI

    Sztucznie poprawiają
    smak, zapach, wygląd
    oraz wydłużają
    termin przydatności
    do spożycia.

    DODATEK WITAMIN
    I SKŁADNIKÓW
    MINERALNYCH

    Producenci
    często dodają
    je do niezdrowej
    żywności, żeby móc
    się tym pochwalić
    na etykiecie i uśpić
    naszą czujność.

    źródło: TYGODNIK „WPROST” NR 35/2017 3 WRZEŚNIA 2017

    Polubienie

  2. Jak oczyścić organizm na wiosnę? Zielarka radzi jak pozbyć się pasożytów i grzybów

    Opublikowany 29 mar 2017

    Jak oczyścić organizm przy pomocy ziół radzi Małgorzata Rudzińska z Zielarni Kujawskiej

    Opublikowany 30 kwi 2016

    Zielarnia Kujawska poleca kosmetyki naturalne FitComfort

    Opublikowany 2 wrz 2017

    Polubienie

  3. EPIDEMIA OTYŁOŚCI! Dlaczego tyję?

    Opublikowany 3 cze 2018

    Czy jest możliwe aby tego uniknąć i pozbyć się zbędnych kilogramów: jedząc mniej i ćwicząc więcej?


    od mg: osoby żywiące się tłuszczami są chude, a osoby żywiące się cukrami, słodzikami, ciastami i pieczywem są otyłe

    Polubienie

Dodaj komentarz