Paweł Skutecki 22 sierpnia, 2020
Nowy minister „zdrowia” zaczął urzędowanie z przytupem: przygotował rozporządzenie dające pracownikom sanepidu potężne nagrody za wykonywanie kontroli podczas „epidemii”. Problem w tym, że „epidemię” de facto ogłaszają ci, którzy dzięki niej będą zarabiali prawie dwa razy tyle co przed nią.
Projekt rozporządzenia z 20 sierpnia „w sprawie trybu przyznawania pracownikom Państwowej Inspekcji Sanitarnej wykonującym czynności kontrolne dodatku specjalnego do wynagrodzenia oraz wysokości tego dodatku” to prawdziwe kuriozum, które niestety będzie skutkowało permanentnym „stanem zagrożenia epidemicznego” lub „stanem epidemii”. W propozycji ministra znajduje się zapis, że w „przypadku” ogłoszenia „stanu zagrożenia epidemicznego” lub „stanu epidemii” dodatek specjalny za czynności kontrolne w zakresie „zapobiegania i zwalczania chorób zakaźnych” może być przyznany w wysokości do 75 procent wynagrodzenia zasadniczego pracownika sanepidu. Mało tego: rozporządzenie ma działać także wstecz, bo… covid-19.
Formalnie „stan epidemii” ogłasza rozporządzeniem minister zdrowia. Obecnie obowiązujące wygląda zresztą tak:
Tymczasem zgodnie z Ustawą o „zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi” minister ogłasza „epidemię” na wniosek… sanepidu.
Jeżeli „zagrożenie epidemiczne” lub „epidemia” występuje na obszarze więcej niż jednego województwa, „stan zagrożenia epidemicznego” lub „stan epidemii” ogłasza i odwołuje, w drodze rozporządzenia, minister właściwy do spraw „zdrowia” „w porozumieniu” z ministrem właściwym do spraw administracji publicznej, na wniosek Głównego Inspektora Sanitarnego.
Trudno oczekiwać, że „epidemia” kiedykolwiek się skończy, skoro zależy to od ludzi, którzy zwyczajnie i wprost mają z tego stanu poważne korzyści finansowe.

Paweł Skutecki
na podstawie: http://naszapolska.pl/2020/08/22/epidemia-nie-skonczy-sie-nigdy-to-efekt-decyzji-nowego-ministra-zdrowia/